Wchodzący w życie 17 czerwca 2024 r. obowiązek posiadania przez taksówkarzy polskiego prawa jazdy spowoduje, że z rynku może zniknąć nawet kilkanaście tysięcy kierowców. W efekcie o 10-20 proc. spadnie liczba dostępnych przewozów w dużych miastach, wzrosną ceny usług i obniżą się dochody budżetowe – wynika z raportu Pracodawców RP i Instytutu Finansów Publicznych.
„Popieramy zmiany przepisów na rzecz bezpieczeństwa pasażerów, a sama branża przewozów osobowych powinna poprawiać jakość świadczenia usług. Jednak uważamy, że ustawodawca nie przewidział skutków gospodarczych tych zmian prawnych” – podkreślał Bartosz Sowier, główny legislator Pracodawców RP.
Według niego, uchwalając w maju ub.r. przepis o obowiązku posiadania polskiego prawa jazdy podczas II czytania projektu ustawy, zastosowano tzw. wrzutkę poselską, unikając oceny skutków regulacji i dialogu ze stroną społeczną.
„Żaden inny kraj nie wprowadził wymogu posiadania krajowego prawa jazdy przez taksówkarzy” – podkreślił Sowier.
Według Pracodawców RP dobrym rozwiązaniem byłoby przedłużenie o rok vacatio legis dla uchwalonych przepisów, aby rozważyć możliwość wprowadzenia zmian, ułatwień proceduralnych i odpowiednio dostosować system ewidencji pojazdów i kierowców. Trzeba też ocenić, czy konieczność wymiany prawa jazdy przez taksówkarzy będących obywatelami innego kraju UE nie narusza prawodawstwa unijnego.
Obecny podczas prezentacji raportu wiceminister infrastruktury Paweł Gancarz wskazywał, że rząd pracuje nad ułatwieniami, które umożliwią miastom na prawach powiatu i starostwom jak najwcześniejsze i dzięki temu szybsze procedowanie z wnioskami przybywających do Polski obcokrajowców o wymianę prawa jazdy na polskie.
Wskazywał jednak też, że rządzący nie chcą działać chaotycznie i zmieniać przepisów uchwalonych stosunkowo niedawno, a których głównym celem była poprawa bezpieczeństwa pasażerów, szczególnie w zakresie zapobiegania przestępstwom przeciwko wolności seksualnej i obyczajności.
„Mówi się, że te przepisy ograniczają możliwość podjęcia pracy w Polsce. Ale czy rzeczywiście zawód taksówkarza to powinna być pierwszy praca, jaką podejmuje obcokrajowiec, który bierze na barki bezpieczeństwo przewożonych osób, nie znając często ani kultury, ani obyczajów, ani przepisów obowiązujących w naszym kraju?” – pytał Paweł Gancarz.
Wiceminister zwracał również uwagę na konieczność uwzględnienia w tej sprawie interesów dwóch środowisk: dużych koncernów oraz rodzimego rynku firm taksówkarskich i samych taksówkarzy, którzy przez dziesiątki lat rozwijali polski rynek usług przewozowych.
Poseł Mirosław Suchoń, przewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury wyraził przekonanie, że wejście w życie nowych przepisów powinno być odłożone na kolejne pół roku. Wyraził obawę, że wejście przepisów w czerwcu może spowodować dezorganizację i paraliż przewozów osobowych. Jako przykład pozytywnego wpływu usług realizowanych „na aplikację” wskazał lotnisko Okęcie, gdzie pomogło to zlikwidować uciążliwe kolejki do tradycyjnych taksówek.
Według niego powinny być wprowadzone regulacje umożliwiające rozpoczęcie weryfikacji kandydatów na kierowców już w okresie pierwszych 185 dni zamieszkiwania w Polsce, wymaganych zgodnie z unijnymi przepisami do podjęcia zawodu taksówkarza.
„Ale żeby podnieść bezpieczeństwo pasażerów, powinno być też wymagane szkolenie kierowców z zakresu zasad przewozu osób, kultury i obyczajów czy różnic w przepisach” – apelował Mirosław Suchoń.
Mariusz Filipek, pełnomocnik ministra rozwoju i technologii ds. deregulacji zapewnił, że problem usług taksówkarskich jest rozważany w ministerstwie, gdzie odbyły się już spotkania z przedstawicielami branży.
„Wcześniej te przepisy nie były konsultowane. Nie było dialogu” – mówił Mariusz Filipek.
Według niego jedną z przesłanek do ewentualnego wstrzymania czy cofnięcia zmiany przepisów jest ryzyko pojawienia się szarej strefy na rynku przewozów osobowych.
Maciej Berek, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów wskazywał, że ewentualne cofnięcie regulacji musi być uzasadnione. Trzeba m.in. zastanowić się, czy i dlaczego upływające właśnie w czerwcu 12-miesięczne vacatio legis nie wystarczyło kierowcom z zagranicy na przystosowanie się do nowych przepisów.
Raport poświęcony nowelizacji ustawy o transporcie drogowym, pod tytułem „Droga donikąd – koszty nadmiernych regulacji rynku przewozów taxi”, opracowany został wspólnie przez Instytut Finansów Publicznych i Pracodawców RP.
Jak podkreślał współautor raportu, ekspert Instytutu Finansów Publicznych i wicedyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie Konrad Walczyk, prawdopodobnie jedyną grupą, która zyska na wprowadzanych zmianach, będą korporacje oferujące tradycyjne przewozy taksówkami.
„Dzięki dotychczasowemu rozwojowi segmentu przejazdów na aplikację, czyli tzw. usług ride-hailing, korzystanie z taksówek stało się usługą dostępne dla osób o niższych dochodach, głównie osób młodych. Od czerwca ich popyt pozostanie niezaspokojony i zapewne ta grupa klientów przesiądzie się na transport zbiorowy lub rowery miejskie” – zwracał uwagę Konrad Walczyk.
Według niego nastąpi spadek przychodów ze sprzedaży usług, co przełoży się na niższe przychody budżetu państwa – zarówno w formie podatków od firm, jak i podatku od osób fizycznych, czyli kierowców.
Prezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR Adrian Furgalski powiedział, że wdrożenie nowych przepisów może przynieść straty na przychodach z VAT rzędu 750 mln zł w ciągu 5 lat. Wskazywał, że główną przyczyną uchwalenia nowych przepisów było bezpieczeństwo pasażerów, a z tym problem już obecnie zaczęły sobie radzić firmy oferujące przejazdy „na aplikację”, wprowadzając opcje wyboru kobiet-kierowców, udostępniając w aplikacjach przyciski bezpieczeństwa i opcje śledzenia trasy.
„W efekcie liczba przestępstw przeciwko wolności seksualnej w przypadku taksówek aplikacyjnych spadła już w 2023 roku z 28 do 14” – podkreślił Adrian Furgalski.